Znów przeleźliśmy więcej niż zakładał plan (coś koło 43 km). Minęliśmy Żana, który zdążył nas jeszcze poczęstować smacznymi zbożowymi ciasteczkami i znów mignęliśmy szybko przez ciekawie zapowiadające się miasto, tym razem sporych rozmiarów Logrono. Przechodząc obok kilku schronisk, w jednym już koło godziny 20 gorąco nas zachęcano do środka ale nieee, nam szkoda 6 E, a raczej 12 E na luksusy.... W zamian za kolejne niewygodne podłoże kupiliśmy sobie rarytasy jedzeniowe w Eroskim, jeszcze tańszym niż ostatni auchanopodobny sklep, tańsze niż w Polsce:)
Tym razem nie znaleźliśmy zadowalającego miejsca na sen, padliśmy jak muchy z pozycji stojącej w stan leżenia, kłęby komarów nie przeszkodziły w szybkim udaniu się w krainę snu......
A to schronisko, gdzie zapraszano, jak się po czasie okazało należalo to tak zwanych „donativo”, czyli „co łaska”, płacisz na ile cię stać....