Zimno, wiatr nie dał nam pospać dzisiejszej nocy, folia NRC rzucała się na wszystkie strony, mimo umocnień potrafiła porządnie hałasować, dzięki czemu już o 5 rano pijemy kawę i startujemy w ciemnościach, zupełnie sami ubrani we wszystko co mamy przemierzamy las...
Dziś zamierzamy przejść zaledwie 26 km i stacjonować w Burgos. Według przewodnika mają znajdować się tu trzy schroniska, w tym 2 donativo, na które tradycyjnie zamierzamy zapolować. Najpierw po ciemku, następnie wśród mgły, przy sporym zimnie mijamy największą na świecie kopalnię kości ludzkich....
..mimo, że jesteśmy już w Burgos, powiadają, iż do centrum jeszcze 10 km, rzeczywiście mieli rację, ponad godzinę przechodzimy obok różnorakich supermarketów i innych, podobnych, mimo, iż towarzyszy nam wielu obok, w pierwszym schronisku donativo jesteśmy jako pierwsi, okazuje się ono być otwarte dopiero od 14, a my jesteśmy hehe o 11:) ponadto mieści ono zaledwie 14 osób, i przyjmuje jedynie osoby starsze i chore
...kolejne schronisko, o którym przeczytaliśmy, już nie istnieje, zostało nam to trzecie, najdalej oddalone od centrum, ale nie jakoś tragicznie, również i tu jesteśmy jako pierwsi, czekamy chwilę do 12, płacimy po 3 E, w zbiorczej sali wybieramy sobie łoże i wskakujemy pod prysznice, piorąc siebie i ubrania, trochę stresująca to była kąpiel przy dziurawych drzwiach... w zimnej wodzie, później okazało się, iż obok, w dobudowanej części znajdują się nowe, z ciepłą wodą, tego jednak pani nam wcześniej nie chciała powiedzieć.....
.... no więc na miasto, w piękną niedzielę, w brzuchach burczy, jedzenie się prawie skończyło, trzeba zrobić zakupy.......................nic z tego, wszystkie sklepy zamknięte.......udaje się nam dostać jedną bagietkę na dwóch i to by było na tyle na dziś.....przymieramy głodem.......
...zwiedzamy sobie zwiedzamy aż nagle w tłumie dostrzegłam Żana! bardzo się ucieszyły obie strony z tego spotkania!!! mówił, że często o nas myślał i nie wierzył, że się jeszcze spotkamy, gdyż jak wcześniej deklarował, dziś kończy swoją pielgrzymkę, a rano najprawdopodobniej autostopem wraca do Francji.... wymieniamy się adresami, numerami (meilami nie, gdyż on nie potrafi się w to bawić, i dobrze!) Żan serdecznie zaprasza do siebie, obdarowuje nas cukierkami i żegnamy się.....
...wieczorem w schronisku ktoś z końca sali rozpoznał swój ojczysty języku naszym wydaniu, Darek rozpoczął pielgrzymkę kilka dni po nas, sam, każdego dnia przechodzi od 40-50 km.......wow
Luis i David zostają na kolejny dzień w Burgos, my ruszamy dalej, więc również z nimi się żegnamy, wymieniając adresami....
....no i do spania.....