noc na praskiej stacji (niestety bez toalet) wbrew pozorom okazała się bardzo ciepła, nie zostaliśmy pokropieni rosą, a szkoda, bo każda kropla wody którą można by się umyć (za dużo powiedziane, przemyć) na wagę złota
kilka razy pokazaliśmy tabliczkę z napisem Hradec Kralowe i piąty przejeżdżający kierowca zareagował, oto jesteśmy w kabinie poczęstowani różowym orbitem (jakaś aluzja? zęby myliśmy, naprawdę)
w Hradec zaznajemy już bardziej godnej stacji, wschodnim zwyczajem nadal z szarym szorstkim papierem, ale jest toaleta gdzie można się zamknąć, jest zlew, mydło, lustro, jest wszystko!
dalej jedziemy z parą Czechów, niestety nie do Olomouca, ale w tamte tereny tylko jakoś tak bardzooo naokoło, początkowo zainteresowani naszą osobą możemy poćwiczyć swój czeski w praktyce, później już tylko się osłuchując ich podsłuchując:) wycieczka z wybawcami trwa ponad 2 godziny, w pewnym momencie już nawet jesteśmy przy granicy z Polską, jest już tabliczka RZECZPOSPOLITA POLSKA, niestety domy nasze wtedy z innej strony, zachwycamy się terenami mówiąc "och jak tu ładnie", dziś, mieszkamy z drugiej strony Sudetów
wylądowaliśmy w Zabrzehu, miała być metropolią a tu średnia pipidówa, może czwarte auto zahamowało i kierowca, (niestety) niezbyt miły ale uczynny podwozi nas do Mohelnic, a nawet potem zmienia zdanie i wyrzuca nas idealnie na drodze szybszego ruchu
podeszliśmy sobie trochę do stacji, co tak na środku będziemy stać, a tu już myk pyk i jedziemy do Olomouca z właścicielem restauracji, który wracał z jednej autem wypchanym butelkami po piwie....
celowo prosimy do centrum miasta, już jesteśmy tak blisko domu więc jeszcze sobie pozwiedzajmy, nigdy jakoś nie było okazji tu zaglądnąć, a mówi się, że miasto ładniejsze niż Brno, ma nawet swoje perełki na liście UNESCO, i my je widzielim!
vlak do Českeho Těšina stal mužu 90 korůn pro studenty, tak neni to draho na 100 km a jedeme (wtedy też i korona tańsza była)
i około 17 wyłoniły się znajome tereny, czeska Hospoda u Huberta, szybkie piwko, przez Olzę i witaj Polandzie! jeszcze tylko 60 km i domostwo, busem do Bielska (bo akurat jechał) a tu czekamy sobie na pociąg, trzeba wykorzystać do końca zniżkę studencką i super zniżkę na pociągi 78% (niestety ważna tylko do końca października) i za około 2 zł znajdujemy się w pociągu
chwila relaksu, koniec z roamingiem, piszę smsa za 1 gr do Mamci i Księżnej, które jakoś w tym tygodniu miały wracać z robot na niemieckiej ziemi, okazuje się że jadą tym samym pociągiem............
wielkie powitanie po latach!!!!!!
no i dom, ale ileż tu można siedzieć? zostało nam jeszcze 10 dni wolności............
....... za kilka dni ze spotkanymi w pociągu robotnicami skoczyliśmy na chwilę do Lwowa, a potem już 1 wrzesień i rozpoczęła się inna przygoda, bardziej ustatkowana